OPINIE

Czy Korea Południowa zbliżyła się do Rzgowa? [WYWIAD]

Rozmowa z Jarosławem Świerczyńskim, radnym Rady Miejskiej, który uczestniczył w misji gospodarczej samorządowców i przedsiębiorców województwa łódzkiego w Seulu i Gyeonggi w Korei Południowej.

„Nowy Rzgów”: Jedna z gazet rzgowskich wyraziła oburzenie faktem, iż nie wszyscy radni brali udział w pierwszym dniu obchodów 550. rocznicy nadania dla Rzgowa praw miejskich.

Jarosław Świerczyński: – Bardzo chciałem uczestniczyć w piątkowej uroczystości. Podjąłem jednak decyzję, że lepiej przysłużę się mieszkańcom gminy biorąc udział w kilkudniowej misji gospodarczej, niż świętując. Taką samą decyzję podjęli Marszałek Województwa Łódzkiego Witold Stępień i Przewodniczący Sejmiku Marek Mazur, którzy także mieli być na obchodach naszej rocznicy, ale przedłożyliśmy obowiązki nad przyjemności.

Pozostali radni z klubu „Lepsza Przyszłość w Twoich Rękach” stawili się w komplecie. Ja dołączyłem do nich w sobotę i niedzielę. Moim zdaniem radny ma przede wszystkim pracować na rzecz gminy, bywanie na imprezach to przywilej.

Skąd pomysł, by wziąć udział w misji gospodarczej do Korei?

– Od początku kadencji staram się działać na rzecz stworzenia przyjaznego klimatu dla prowadzenia działalności gospodarczej w gminie, zarówno dla tych już działających, jak i dopiero interesujących się naszą gminą przedsiębiorców. Nowi inwestorzy to więcej pieniędzy w budżecie dla mieszkańców na drogi, chodniki, place zabaw, ścieżki rowerowe, kanalizację, szkoły itd.

Nowi inwestorzy nie spadną nam jednak z nieba. O ich zainteresowanie trzeba zabiegać i to na wielu polach, także uczestnicząc w misjach gospodarczych. Do uczestnictwa w misji w Korei zaprosiła mnie Łódzka Agencja Rozwoju Regionalnego. Chociaż nie była to tania sprawa, zdecydowałem się na udział w niej.

Koszty uczestnictwa pokrył Pan z własnych środków. A przecież Urząd Miejski finansuje różne wyjazdy. Przewodniczący Jan Michalak w 2016 roku był na Ukrainie, a radny Radosław Pełka we Włoszech…

– Z tego co mi wiadomo, jak do tej pory pracownicy ratusza czy radni nie brali udziału w misjach gospodarczych. Wspomniane wyjazdy na Ukrainę czy do Włoch, to wyjazdy do miast zaprzyjaźnionych. Mają one raczej inne cele, niż pozyskiwanie inwestorów. W związku z tym, że temat uczestnictwa w misjach gospodarczych byłby dla Urzędu Miejskiego pewną nowością, nie chciałem robić burmistrzowi Kamińskiemu problemu. Zresztą płacąc z własnej kieszeni człowiek czuje się swobodniej, a ja cenię sobie niezależność.

Jak wyglądała ta misja? 

– Lot trwał 10 godzin. W Seulu wylądowaliśmy rano i praktycznie od razu przystąpiliśmy do działania.  Grafik mieliśmy wypełniony od rana do wieczora każdego dnia. Najważniejsze były spotkania B2B (business to business – przyp. red.) i konferencje, ale wizytowaliśmy też najnowocześniejsze fabryki, które normalnie nie są dla wszystkich dostępne. W programie znalazł się również panel dotyczący kulturowych aspektów współpracy z koreańskimi menadżerami. Tak więc nasza misja była naprawdę intensywna!

Na szczęście kiedyś dużo podróżowałem, więc umiem sobie radzić z różnicą czasu, która   wynosi 7 godzin. Jestem też przyzwyczajony do pracy od rana do nocy, więc udało mi się maksymalnie wykorzystać czas spędzony w Azji.

Czy łatwo było prowadzić rozmowy z koreańskimi menadżerami?

– Nie miałem z tym problemu. Znam angielski, chociaż do najważniejszych rozmów B2B mieliśmy również do dyspozycji tłumaczy bezpośrednio z polskiego na koreański. Jeżeli zaś chodzi o kwestie biznesowe, to gminę Rzgów znam doskonale. Tu się urodziłem, wychowałem, prowadzę biznes i jestem też radnym. Nie miałem więc żadnych kłopotów z prezentowaniem licznych zalet naszej gminy i odpowiadaniem na pytania. 

Czy Pańskie uczestnictwo w misji przyniesie jakieś konkretne efekty?

– Czas pokaże, najbardziej obiecującą rozmowę B2B odbyłem z firmą, która chce wybudować w Polsce fabrykę akumulatorów. Przyznali, że mają ofertę z okolic Wrocławia, ale ich interesuje centralna Polska. Jednym z ważniejszych wymogów jest zabezpieczenie dostaw dość dużej ilości energii elektrycznej. Rozmawiali również z przedstawicielką Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej i jest duża szansa na to, że przylecą do Polski obejrzeć potencjalne tereny.

Skoro już jesteśmy przy temacie inwestycji – jak odnosi się Pan do słów wicepremiera Morawieckiego, który na Forum Ekonomicznym w Krynicy zapowiedział, że chciałby, aby dogodne warunki dla inwestorów panowały w całej Polsce, a nie tylko w wydzielonych Specjalnych Strefach Ekonomicznych?

– To dobry kierunek. Wszystkie przedsiębiorstwa, zarówno duże firmy, jak i mniejsze, powinny być traktowane równo i działać w stabilnych warunkach. I nie jest to tylko pogląd teoretyczny.

Taki kierunek działań przyjęliśmy z koleżankami i kolegami z klubu radnych „Lepsza Przyszłość w Twoich Rękach”, gdy mieliśmy większość w Radzie Miejskiej. Zdecydowanie sprzeciwialiśmy się pomysłom wybiórczych ulg podatkowych, czy podwyższaniu podatków dla przedsiębiorców i mieszkańców. Cieszę się, że koncepcja premiera Morawieckiego jest utrzymana w tym samym duchu.

Czy to znaczy, że będzie Pan przeciwny podniesieniu stawek podatków lokalnych, które ma w kompetencji Rada Miejska?

– Oczywiście. Zawsze podkreślałem i mieliśmy to w naszym programie wyborczym – jeżeli zmieniać stawki podatków to w dół. Podczas misji w Korei miałem sposobność rozmawiać z marszałkiem Witoldem Stępniem, który powiedział, że zarządzać gminą powinno się jak biznesem i ja się z tą opinią zgadzam.

Ale gminną kasę trzeba czymś zapełniać, inwestycje czekają, a i na bieżące wydatki potrzeba coraz więcej. Skąd na to brać?

– Należy zwiększać ilość inwestycji na terenie gminy, stwarzać warunki do rozbudowy istniejących firm oraz pozyskiwać nowych inwestorów. Można to osiągnąć miedzy innymi stabilną polityką podatkową oraz zwiększaniem ilości terenów inwestycyjnych. W kontekście tego uchwalone studium wygląda marnie. Wykreślenie terenów na wschód od ul. Literackiej i nieuwzględnienie wniosków o tereny inwestycyjne w Kalinie – moim zdaniem było błędem.

Następną, bardzo ważną sprawą będzie teraz zmiana miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego dla niewielu nowych terenów inwestycyjnych, które pojawiły się w przyjętym studium. Jeżeli nie zrobi się tego szybko, to w perspektywie kilku następnych lat burmistrz i Rada Miejska będzie musiała sięgać do kieszeni mieszkańców.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *