WIADOMOŚCI

Radny grozi sądem przewodniczącemu

Radny Leszek Chwiałkowski zagroził przewodniczącemu Rady Miejskiej Jarosławowi Świerczyńskiego sądem  z powodu wypowiedzi, jakiej udzielił „Gazecie Rzgowskiej”.
Leszek Chwiałkowski twierdzi, że został pomówiony.
Jarosław Świerczyński powiedział , iż moja rodzina żyje głównie dzięki zamówieniom z urzędu, więc krytykując prywatę jestem cyniczny. Jeżeli nie zostanie to sprostowane i przewodniczący nie przeprosi, powalczę o swoje dobre imię. Jeszcze nie wiem, czy złożę doniesienie do prokuratury w sprawie zniesławienia  czy też wybiorę drogę cywilną. Czekam na reakcję, a jeśli nie nastąpi, skorzystam z usług prawnika – zapowiada.
Przewodniczący nie zgadza się z takim zarzutem. – Ten fragment nie dotyczy pana radnego Chwiałkowskiego, nie sądziłem, że nie potrafi czytać tekstu ze zrozumieniem – tłumaczy Jarosław Świerczyński.
Sięgnijmy do źródła. W styczniowym numerze „Gazety Rzgowskiej” ukazał się wywiad z Jarosławem Świerczyńskim. Jedno z pytań oraz towarzysząca mu odpowiedź brzmią:
„- Jak Pan interpretuje sugestię jednego z radnych dotyczące prywaty przedstawiciela (czy przedstawicieli) rady? Formułowanie takich absurdalnych oskarżeń jest, niestety, bardzo łatwe. Przecież każdy radny mieszka na terenie naszej gminy. Radni przeważnie są wybierani  z miejscowości, w których mieszkają. To naturalne, że starają się wprowadzić do bu dżetu jak najwięcej inwestycji potrzebnych nie tylko gminie, ale również mieszkańcom, których reprezentują. Siłą rzeczy także radny będzie korzystał z wybudowanych chodników, pił wodę ze zmodernizowanej hydroforni, czy jeździł do domu czy firmy po wybudowanej drodze. Czy strach przed takimi oskarżeniami ma doprowadzać do takiej sytuacji jak w przypadku radnego Chwiałkowskiego, który krytykuje budowę wodociągów w Starowej Górze (gdzie jest radnym), a przekonuje do zakupu sztucznej choinki za 50 tys. do parku w Rzgowie? Poza tym formułowanie takich oskarżeń przez radnego, który przez wiele lat egzystencję swojej rodziny zawdzięczał głównie zamówieniom ze rzgowskiego Urzędu, jest cyniczne i co najmniej niestosowne”.
h.

Nasz komentarz:
Udzielający wywiadu powinni pamiętać, na jakie dokładnie pytanie opowiadają, a już koniecznie zwrócić na to uwagę podczas autoryzacji. Zauważmy, że pytanie nie jest konkretne. Dziennikarz nie wymienia nazwiska radnego: „Jak Pan interpretuje sugestię jednego z radnych dotyczące prywaty przedstawiciela (czy przedstawicieli) rady?” Dziennikarz i rozmówca wiedzą, że chodzi innego, który na sesji zarzucił radnym prywatę, ale jego nazwisko nie pada. Jest wymieniony natomiast przykład radnego Chwiałkowskiego, który chcąc uniknąć posądzenia o prywatę posuwa się, zdaniem Świerczyńskiego, do absurdu. Po czym rozmówca w następnym akapicie powraca oceny niewymienionego z nazwiska radnego, ale czytelnik o tym nie wie. Na tym właśnie polega problem. Można zrozumieć, że Świerczyński oskarża Chwiałkowskiego. Gdyby przewodniczący Rady Miejskiej doprecyzował w odpowiedzi, o kim mówi, byłoby ok. Ale nie zwrócił na to uwagi, a dziennikarz nie wyczulił. Redaktor nie zamienił też kolejności akapitów, co oddawałoby rzeczywiste intencje rozmówcy. Zasłonę milczenia spuśćmy też nad tym, że czytelnik nie wie, z kim przewodniczący rozmawia. Mówi per „Panie Redaktorze”, który to podpisany jest… (p).
Dobra rada: Warto uważać na to,  co się mówi, jak się mówi i dobrze przemyśleć, co się podpisuje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *